Katar to trzeci największy eksporter gazu skroplonego na świecie. Aktualnie grozi wstrzymaniem dostaw do Unii Europejskiej od 2026 roku. Powodem mają być nowe unijne przepisy dotyczące etyki i ochrony środowiska. Czy Bruksela ulegnie presji, czy znajdzie innego dostawcę energii?
Katar kontra Unia Europejska
Jeszcze dwa lata temu Europa z nadzieją spoglądała na Katar. To on miał stać się istotnym partnerem w uniezależnieniu się od rosyjskiego gazu. Jednak w obliczu groźby Kataru, dotyczącej rezygnacji z planowanych na 2026 rok dostaw LNG do Unii Europejskiej, to przestaje być takie pewne. Groźbą spowodowała liczne obawy w Brukseli, a nawet możliwy odwrót od jednej z kluczowych unijnych regulacji.
Powodem napięcia jest tzw. Dyrektywa o odpowiedzialności firm za łańcuchy dostaw, która ma zobowiązywać duże przedsiębiorstwa do przestrzegania zasad ochrony środowiska, praw człowieka i klimatu. Na dodatek nie tylko we własnym państwie, ale także u dostawców na całym świecie. Katarowi nie podoba się taka wizja.
— „Katar i niektórzy inni producenci i eksporterzy ropy naftowej nie są jeszcze na drodze do neutralności klimatycznej” — tłumaczy Andreas Goldthau, profesor na Uniwersytecie w Erfurcie i ekspert ds. polityki energetycznej.
Energetyczny szantaż
W liście skierowanym do Komisji Europejskiej i belgijskiego rządu katarski minister energii, Saad Sherida Al-Kaabi, otwarcie zagroził, że jeśli Unia nie zmieni przepisów, Katar poszuka przyjaźniejszych rynków zbytu.
— „Jeśli nie zostaną wprowadzone dalsze zmiany, państwo Katar i QatarEnergy nie będą miały innego wyjścia, jak tylko poważnie rozważyć alternatywne rynki poza UE dla naszego LNG i innych produktów, które oferują bardziej stabilne i przyjazne środowisko biznesowe” — tak brzmi teść listu, który został opublikowany przez agencję Reuters.
To poważne ostrzeżenie. Od czasu rozpoczęcia rosyjskiej agresji na Ukrainę Katar zaspokajał około 13% europejskiego zapotrzebowania na LNG. W latach 2022–2024 dostarczył do UE ponad 37 milionów ton gazu.
Dla firm, które nie zastosują się do unijnej dyrektywy, przewidziano kary – nawet do 5% rocznego, globalnego obrotu. Dla państwowej firmy QatarEnergy mogłoby to oznaczać karę grzywnę, wynoszącą około 2,4 miliardy dolarów.
Jednak eksperci mają wątpliwości co do tego, czy w kompetajcach Unii Eurpjeskiej leży nakładanie sensacji na firmy z państw, które do niej nie należą. Możliwe, że w takiej sytuacji te kary „przeszłyby” na europejskich importerów katarskiego gazu.

Presja i ustępstwa
Presja ze strony Kataru i sprzeciw części krajów członkowskich – jak Niemcy, Francja czy Włochy – spowodowały, że UE rozważa opóźnienie wprowadzenia tych przepisów do roku 2028, czyli o o dwa lata później, niż planowano. Co więcej, początkowo dyrektywa miała dotyczyć największych firm – z obrotami powyżej 1,5 miliarda euro i zatrudniających ponad 5000 pracowników. Z czasem miała objąć także mniejsze podmioty.
Czy Unia ulegnie Katarowi? Niektórzy eksperci uważają, że to realna groźba. Inni – że tylko polityczna zagrywka. Jak zauważył Thierry Bros z paryskiej uczelni Sciences Po, Katar nie chce negocjować – chce od razu pełnego zwolnienia z unijnych regulacji. A moment wybrał idealnie – światowy rynek LNG jest napięty, a Europa wciąż boryka się z konsekwencjami wojny i drogiej energii.
USA wchodzi do gry
W obliczu możliwej rezygnacji Kataru z umowy, Bruksela szybko znalazła nowego gracza. Pod koniec lipca UE podpisała z USA kontrakt wart 750 miliardów dolarów na dostawy LNG. To potężny sygnał dla Kataru, ze nie jest on jedynym importerem gazu dla Europy.
— „Jest dla mnie zagadką, dlaczego Katar porusza ten temat właśnie teraz” — skomentował profesor Goldthau.
Jednak nie musi być to zmartwieniem Kataru – światowe zapotrzebowanie na LNG, do 2030 roku, ma wzrosnąć do ponad 600 milionów ton rocznie. Szczególnie dynamicznie rośnie rynek azjatycki – tamtejsze państwa kładą mniejszy nacisk na przepisy środowiskowe i chętnie podpisują długoterminowe umowy.
Co czeka Europę?
Europa z jednej strony dąży do zrównoważonego rozwoju i odpowiedzialnego biznesu, jednak z drugiej nadal jest zależna od zewnętrznych dostawców energii. Sprawa Kataru wyraźnie pokazuje, że każde ogniwo łańcucha dostaw może wykorzystać swoją pozycję i wywrzeć znaczny wpływ.
Bruksela stoi przed trudnym wyborem, czy trzymać się zasad i ryzykować konfliktem z partnerami energetycznymi, czy nie myśleć o wlanych ambicjach w imię bezpieczeństwa dostaw. Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, ani jednoznaczna.
Fot. Qatar Energy LNG