Polski Portal Morski
Aktualności Bezpieczeństwo Ważne

Gdy Ameryka zamyka drzwi, Chiny pukają do Europy

Stany Zjednoczone zaostrzają kurs wobec Chin, a Pekin nie czeka z założonymi rękami. Rozpoczyna ofensywę handlową, kierując swoje towary na nowe rynki – także do Europy. Czy Unia Europejska, wciągnięta w globalną grę handlową, poradzi sobie z naporem tanich produktów z Azji? A może czas na własną strategię?

Chiński zwrot na Zachód – ale bez USA

Jeszcze niedawno Chiny były dla Europy synonimem ryzykownego partnera gospodarczego. Dziś sytuacja się odwraca – Pekin obawia się nadmiernej zależności, tym razem od Stanów Zjednoczonych. Amerykańskie cła na chińskie towary, sięgające nawet 145%, sprawiły, że wielu producentów z Państwa Środka zaczęło nerwowo szukać nowych odbiorców. Efekt? Chiny chcą przenieść swój eksport tam, gdzie nie czekają na nie bariery celne – a Unia Europejska jest na szczycie tej listy.

Eksperci ostrzegają, że chińskie firmy mogą próbować „przekierować” swoje produkty z USA do Europy. A ponieważ wiele z nich powstaje z pomocą państwowych dotacji, są one znacznie tańsze niż europejskie odpowiedniki. Bruksela już teraz mówi o zagrożeniu dla miejsc pracy, konkurencji i całych branż.

Cła, zatory i niechęć do umów

Chociaż USA na razie zawiesiły planowane cła na produkty z Unii, groźba ich wprowadzenia nadal wisi w powietrzu. Mowa o 20% na towary warte aż 380 miliardów euro. Dla wielu europejskich firm oznaczałoby to ogromne straty. W odpowiedzi Bruksela rozważa scenariusz podobny do chińskiego – zwrot w stronę Azji Południowo-Wschodniej, Ameryki Łacińskiej czy Afryki.

-„Cła nałożone przez USA na Chiny mogą doprowadzić do przekierowania chińskiego eksportu do Unii Europejskiej, wywierając dodatkową presję na europejskich producentów i prawdopodobnie wywołując wezwania do protekcjonistycznej odpowiedzi ze strony Brukseli” – przekazało w komentarzu Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), z siedziba w Waszyngtonie.

Problem w tym, że takie otwarcie nie jest łatwe. Varg Folkman z European Policy Centre podkreśla, że Unia ma wewnętrzne trudności z zawieraniem nowych umów handlowych. Przykład? Porozumienie z państwami Mercosur (m.in. Brazylia i Argentyna), nad którym negocjacje trwały ćwierć wieku – i nadal nie weszło w życie, także przez opór Francji broniącej własnych rolników.

Chińska ofensywa – wszystko taniej

W tym samym czasie chińskie koncerny nie próżnują. Już teraz producenci aut elektrycznych – tacy jak BYD, XPeng czy Nio – coraz śmielej wkraczają na europejskie rynki. Dzięki rządowym dopłatom, niskim kosztom pracy i masowej produkcji oferują auta nawet o kilkanaście tysięcy euro tańsze niż ich europejscy konkurenci. W Niemczech, sercu przemysłu motoryzacyjnego, mówi się wprost o „egzystencjalnym zagrożeniu”.

W USA tego typu napływ został zablokowany 100-procentowym cłem. W Europie najwyższe stawki to maksymalnie 35%, a dla niektórych chińskich marek – zaledwie 17%. Różnica jest więc ogromna.

Deborah Elms z singapurskiej fundacji Hinrich przestrzega, że chińskie firmy siedzą na „górze towarów”, których nie mogą sprzedać w Ameryce. Najpierw zaleją nimi Azję i Europę, ale z czasem dostosują produkcję – bo bez zysków długo nie przetrwają.

„(Chińscy producenci) będą szukać możliwości w Azji Południowo-Wschodniej, w którą być może nie zainwestowali czasu, wysiłku i pieniędzy w przeszłości, ponieważ mieli lukratywny rynek amerykański, który zasysał wszystko, co wyprodukowali. Ale nie będą dalej produkować towarów, które nie przynoszą zysków, więc chińskie firmy szybko przestawią się na wytwarzanie innych produktów” – podkreśliła ekspertka.

Europa się broni, czy skutecznie?

Bruksela już planuje kontratak. Wprowadzono system wczesnego ostrzegania, który ma wyłapywać nagłe wzrosty importu. Jeśli tanie produkty z Chin czy innych krajów zaczną zagrażać lokalnym producentom, Unia będzie mogła szybko zareagować – poprzez cła antydumpingowe lub ograniczenia w imporcie.

Eksperci jednak ostrzegają, że łatwo można przekroczyć granicę i samemu stać się „Trumpem Europy”. Unia Europejska od lat uchodziła za orędownika wolnego handlu. Jeśli nagle zacznie stawiać bariery, może pogłębić globalne napięcia gospodarcze i narazić się na odwet.

Równowaga między otwartością a ochroną

Historia pokazuje, że zamykanie się przed światem nie zawsze się opłaca. Ale równie ryzykowne może być bezrefleksyjne otwieranie się na każdy napływ towarów – zwłaszcza tych wspieranych przez państwowe dotacje. Dla Europy nadchodzące miesiące będą testem jak połączyć wolny rynek z ochroną własnych firm, jak nie wpaść w gospodarczy populizm, ale i nie zostać z niczym.

Czas pokaże, czy Europa wyjdzie z tej potyczki silniejsza, czy zostanie jedynie poligonem starcia gigantów z Waszyngtonu i Pekinu.

fot. iStock / WD Stuart

Zobacz podobne

Straż Graniczna zatrzymała łódź rybacką z Mrzeżyna. Wykryto rażące uchybienia

Paulina Ledzinska

Ujemne ceny energii elektrycznej w Polsce: Producenci OZE muszą działać

LK

Polskie firmy zrealizują kluczowe elementy projektu FSRU

Daria Czaja

Zostaw komentarz

Ta strona wykorzystuje pliki cookie, aby poprawić Twoją wygodę. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuję Czytaj więcej

Polityka prywatności i plików cookie