Farmy wiatrowe to szansa na tańszy prąd i czystsze powietrze. Niestety przez zatopiony arsenał z czasów drugiej wojny światowej wielomiliardowe inwestycje mogą mieć problem z realizacją tych planów. Niezliczone ilości amunicji i broni chemicznej muszą zostać szybko zneutralizowane, dlatego senatorowie, przedstawiciele rządu i naukowcy opracowują plan działania na najbliższe lata.
Bałtyk to – zdaniem naukowców – gigantyczna elektrownia. Świadczy o tym ponad 20 startujących projektów instalacji wiatrowych, które niebawem powstaną kilkadziesiąt mil morskich od brzegów Ustki, Łeby i Kołobrzegu.
Niestety wielomiliardowe inwestycje natrafiły na „wybuchowy” problem, jakim są niezliczone ilości broni chemicznej i amunicji, które od drugiej wojny światowej zalegają na dnie Bałtyku. Aby farmy wiatrowe powstawały bez zakłóceń przedstawiciele parlamentu przystąpili do działań.
Współpraca senatorów, ministrów oraz naukowców ma na celu przygotowanie konkretnych rozwiązań, które zostaną przedstawione w Parlamencie Europejskim podczas zbliżającej się polskiej prezydencji.
Badaniem i monitorowaniem morza bałtyckiego zajmą się także polskie podmioty naukowe, które są jednocześnie armatorami statków badawczych. Przy wsparciu nowoczesnej technologii i kadry doświadczonych pracowników z niedawno powstałego Centrum Offshore, komisje senackie otrzymają pełen pakiet danych.
Instytut Morski realizuje także badania środowiskowe dla potrzeb budowy pierwszej elektrowni jądrowej. Według docelowych założeń farmy wiatrowe na Bałtyku mają produkować kilkadziesiąt gigawatów mocy dla całego kraju.
Źródło: TVP Gdańsk Fot.: Shutterstock