Oprócz błękitnego nieba… czasem trzeba błękitnej wody, a na niej łodzi, która dech zapiera – nie tylko wyglądem, ale też ceną. W Gdyni podziwiać można było najpiękniejsze łodzie i jachty motorowe. Polacy mają powody do dumy, bo aż połowa europejskiego rynku to jednostki, które są budowane w rodzimych stoczniach. Na świecie też jesteśmy mocnym graczem. Polscy producenci kilkanaście lat temu nabrali prawdziwego wiatru w żagle i są tego efekty.
Hiszpan Rafael Nadal grał finał turnieju ATP w Szwecji, już po nim będzie mógł odpocząć. Na przykład na katamaranie, który tenisista kupił w gdańskiej stoczni. Słynnych i bardzo bogatych klientów jest jeszcze więcej, bo dziś polska marka to jest top. Nie tylko katamaranów. Połowa europejskiego rynku to Polska. Stocznie jachtowe w Gdańsku, Straszynie, Augustowie czy Ostródzie produkują statki, które pływają i po Bałtyku, i po Adriatyku. Do tego dochodzą Oceany, bo nie mamy czego się wstydzić też na rynku amerykańskim, tam też są kupcy rodzimych stoczni. A te świetnie dopasowują się do klienta.
Polska branża jachtowa też na szóstym biegu. Tak już od kilkunastu lat. Jan Heweliusz na burcie. Być może dlatego wybitny między innymi konstruktor jest na łodzi skonstruowanej po to, żeby między innymi wygrywać nagrody. Na gdyńskich targach na pewno. Spodobała się moc silnika i design, nie wszystkim może spodobać się cena, ale dla wielu to horyzont jest limitem. A pozostali? Marcin Turski pociesza i zachęca. Nie trzeba od razu kupować, tym bardziej katamaranu jak ma Nadal, można podejść do spawy patriotycznie, i być dumnym, że to polskie stocznie to są najmocniejsi gracze.
Źródło/fot.: TVP3 Gdańsk