Polski Portal Morski
Aktualności Bezpieczeństwo

Australijskie okręty podwodne niezdolne do działań przez… rdzę

Służące w Royal Australian Navy okręty podwodne typu Collins od lat trapią liczne problemy. Teraz do listy wyzwań w pechowych jednostkach dołączyło… rdzewienie kadłuba sztywnego.

Jak informuje Australian Broadcasting Corporation, w bieżącym roku połowa z sześciu konwencjonalnych okrętów podwodnych typu Collins nie wyjdzie w morze. Przyczyną jest odkryta przez inżynierów stoczni ASC nadzwyczajna korozja kadłuba sztywnego w HMAS „Sheean”, piątej jednostki w rodzinie. Stępkę pod „Sheeana” położono w 1994 roku, zwodowano go w 1999 r., a dwa lata później podniesiono na nim banderę. Jest to więc jednostka w średnim wieku, choć wciąż nowoczesna. Wobec istotnych wątpliwości dotyczących bezpieczeństwa, związanych choćby ze zdolnością „Sheeana” do osiągnięcia maksymalnej głębokości zanurzenia (która oficjalnie wynosi ok. 300 metrów), ASC poinformowała, że naprawa potrwa co najmniej do świąt Bożego Narodzenia.

Prezes ASC Stuart Whiley przekazał, że korozję dostrzeżono w pobliżu aparatów torpedowych i kutych elementów strukturalnych kadłuba sztywnego. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że przyczyną występowania rdzy może być nie tylko działanie wody morskiej. Głównym uzbrojeniem okrętów typu Collins są amerykańskie ciężkie torpedy Mk 48 Mod 7 CBASS zasilane paliwem Otto II. O ile sam materiał pędny nie ma właściwości korozyjnych, to produkty jego spalania w postaci tlenków azotu (NOx) i węgla (CO) mogą przyczyniać się do przyspieszonego powstawania rdzy na stali, zwłaszcza w warunkach wysokiej wilgotności. Poważną korozję wykryto też na siostrzanej jednostce HMAS „Farncomb”, który obecnie przebywa w stoczni Henderson w pobliżu Perth w Australii Zachodniej.

Na posiedzeniu komisji australijskiego Senatu prezes Whiley wyjaśnił, że niezbędne będzie przeprowadzenie szeregu napraw na obu okrętach. Kolejne znaki zapytania pojawiają się nad losem HMAS „Rankin”, który właśnie zawinął do stoczni Osborne w celu dokonania remontu okresowego. Na poddawanych pracom stoczniowym okrętach należy usunąć warstwę stali dotkniętej korozją, następnie dołożyć więcej metalu metodą napawania, a na końcu zeszlifować nadmiar, by wymiary podzespołu były zgodne z dokumentacją techniczną, a fabryczne tolerancje zostały zachowane.

Kadłub sztywny okrętu jest wykonany ze stopu stali opracowanego przez szwedzką firmę SSAB (nie mylić z przedsiębiorstwem SAAB, które dziś jest właścicielem stoczni Kockums). Przed montażem elementy konstrukcyjne poddawano galwanizacji niklem, by zwiększyć ich odporność na korozję. Rdza nie jest niczym nadzwyczajnym na okręcie podwodnym – wszak jednostka spędza wiele miesięcy w wodzie morskiej, a obecność różnych stopów stali w jednej konstrukcji przyczynia się do występowania korozji stykowej (zwanej też galwaniczną). Niemniej szybkość, z którą tlenek żelaza rozprzestrzenił się w sekcji dziobowej HMAS „Sheean”, zaskoczyła pracowników stoczni ASC w Osborne na przedmieściach miasta Adelaide w stanie Australia Południowa.

Punktem wyjścia do późniejszych „Collinsów” były szwedzkie okręty typu Västergötland (A17). Projekt poddano bardzo gruntownym zmianom, których efektem były jednostki zupełnie nowego typu. Część elementów konstrukcyjnych wykonano w szwedzkiej stoczni Kockums, a następnie przetransportowano do Australii. Współprodukcja diesel-elektrycznych okrętów przebiegała nie bez przeszkód. Między zatwierdzeniem projektu a wdrożeniem jednostek do służby w dokumentacji wprowadzono wiele zmian, co współcześnie stanowi dodatkowe utrudnienie w pracach stoczniowych. Okręty typu Collins doczekały się miana wyjątkowo pechowych z racji na szereg niedociągnięć i błędów konstrukcyjnych. Wiele z nich wynikło z lokalnej odmiany doskonale znanego w Polsce „syndromu Gwiazdy Śmierci”, co jest potocznym określeniem procesu stopniowego śrubowania wymagań przez wojskowych wobec nowego typu sprzętu wojskowego. Z pewnością nie pomogły też polityczno-przemysłowe przepychanki, bałagan od strony formalno-prawnej, a także opóźnienia i pośpiech w stoczniach oraz u poddostawców w Australii i Szwecji.

W toku służby użytkownik (Royal Australian Navy), stocznia (ASC Pty Ltd, ówcześnie Australian Submarine Corporation), biuro konstrukcyjne (dziś Saab Kockums, dawniej Kockums) i poddostawcy (m.in. Rockwell, któremu zlecono opracowanie okrętowego systemu walki) dzielnie walczyli z mnóstwem problemów, do których przyczynili się wszyscy zainteresowani, z rządem w Canberze włącznie. Przykładowo, pierwszy okręt, HMAS „Collins”, zwodowano w 1993 roku, lecz był on na tyle daleki od ukończenia (część kadłuba stanowiły pomalowane na czarno wstawki z… drewna), że australijską banderę podniesiono na nim dopiero trzy lata później. Już po wprowadzeniu do służby „Collins” i kolejni członkowie rodziny przeszli szereg modyfikacji, by spełnić szereg kluczowych parametrów taktyczno-technicznych wymaganych przez użytkownika.

Jednostki trapiły problemy z hałasem opływającej wody wywołanym przez dokonane w Australii zmiany kadłuba oraz śruby okrętowej, których nie przetestowano w tunelu hydrodynamicznym. Na jaw wyszły też problemy z kontrolą jakości elementów konstrukcyjnych, technologią produkcji (zwłaszcza elementów spawanych), awaryjnością silników Diesla i generatorów, ograniczonymi możliwościami systemu zarządzania walką, a nawet z niską jakością obrazu z obu peryskopów: wachtowego i bojowego. Niemniej po wielu latach krwi, potu i łez okręty udało się doprowadzić do pełnej funkcjonalności, o czym wielokrotnie przekonali się sojusznicy Australii. Na manewrach na Pacyfiku podwodniacy z Antypodów często „topią” przeciwników, a w ramach ćwiczeń SINKEX ofiarą ich torped padł niejeden wycofany ze służby okręt wojenny, który posłużył jako tarcza strzelnicza dla zgromadzonych sił morskich.

Australijczycy przekonują się, że na różnych ruchach wokół sił podwodnych wyszli jak Zabłocki na mydle, tracąc mnóstwo czasu na znalezienie następcy dla „Collinsów”. Najpierw wykonali w tył zwrot, gdy omal nie zakupili japońskich okrętów typu Sōryū. Następnie weszli w mezalians z Francuzami, by zbudować 12 jednostek typu Attack. Później wzięli rozwód z Naval Group, gdy w ramach sojuszu AUKUS zdecydowali się na zakup myśliwskich okrętów z napędem jądrowym ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, choć na Antypodach praktycznie nie istnieje energetyka jądrowa ani specjalistyczne zaplecze stoczniowe do okrętów z taką siłownią. Pierwsze SSN-AUKUS trafią do służby w Australii na początku lat 40.

Teraz Canberrę czeka trudna decyzja o rozpoczęciu procesu wydłużania życia oraz modernizacji okrętów typu Collins. Jednak pojawiają się uzasadnione wątpliwości, czy australijski przemysł stoczniowy (czytaj: ASC) jest zdolny do realizacji trudnego zadania. Operacja obejmie również cięcie kadłuba sztywnego wszystkich jednostek, co jest zadaniem szczególnie trudnym. Jak niedawno powiedział wicepremier, Minister Obrony Australii Richard Marles, „nie możemy pozwolić sobie na powstanie luki w zdolnościach sił podwodnych”. Kłopot w tym, że pośpiech jest złym doradcą, a jak pokazują doświadczenia programu Collins, jeden mały błąd może doprowadzić do kaskady kolejnych.

Źródło: https://defence24.pl/ Fot.: HII/Ashley Cowan

Zobacz podobne

Port Szczecin obsługuje jednostki typu Panamax

LK

Sezon żeglugowy rozpoczęty. WIR wspiera żeglarzy [WIDEO]

Daria Czaja

Straż Graniczna zatrzymała łódź rybacką z Mrzeżyna. Wykryto rażące uchybienia

Paulina Ledzinska

Zostaw komentarz

Ta strona wykorzystuje pliki cookie, aby poprawić Twoją wygodę. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuję Czytaj więcej

Polityka prywatności i plików cookie