Firma ENAMOR, od ponad dekady współpracująca z Marynarką Wojenną RP, rozwija systemy autonomiczne zdolne do monitorowania kabli, rurociągów czy farm wiatrowych. To technologia, która – jak podkreślają eksperci – zmienia sposób myślenia o bezpieczeństwie na morzu.
— Rurociągi, kable światłowodowe i farmy wiatrowe to dziś cel działań hybrydowych, więc ochrona infrastruktury morskiej wymaga połączenia technologii, procedur i realnej współpracy instytucji. Nie wystarczy patrzeć – trzeba widzieć, interpretować i reagować. Dlatego łączymy monitoring ciągły z gotowością do interwencji, od inspekcji po neutralizację zagrożeń. Legislacja nadąża wolniej niż technologia, ale operacyjnie nie możemy stać w miejscu. Celem jest stała obecność na akwenie i szybka eskalacja środków, jeśli sytuacja tego wymaga – mówił Łukasz Przystalski, ekspert ENAMOR w trakcie Security forum Szczecin.
Baltic Sentry i Eastern Sentry
W tym roku głośnym echem odbiła się misja Baltic Sentry, podczas której testowano bezzałogowe jednostki na Bałtyku. Program zakończył się sukcesem i został rozwinięty w Eastern Sentry, obejmujący całą wschodnią flankę NATO.
— Baltic Sentry pokazał, że przechodzimy od pasywnej obserwacji do aktywnej obrony – odstraszania i przeciwdziałania. Wnioski z tej misji przeniesiono do programu Eastern Sentry, obejmującego całą wschodnią flankę NATO. W praktyce oznacza to sieć platform bezzałogowych – nawodnych i podwodnych – które mogą prowadzić rozpoznanie, eskortę i dokumentację incydentów. To też standaryzacja procedur i szybkie łączenie danych z wielu sensorów. Dzięki temu skracamy czas od wykrycia anomalii do decyzji i działania – podkreślał Przystalski.

Bałtyk jest akwenem wyjątkowo wymagającym – z dużą zmiennością hydrologiczną, wysoką mętnością i częstymi zakłóceniami sygnału GPS.
— Bałtyk to trudny akwen: zmienna hydrologia, wysoka mętność, częste zagłuszanie GPS. Dlatego stawiamy na nawigację inercyjną, pozycjonowanie akustyczne i koncepcję ‘podwodnych latarni’ hydroakustycznych. System musi działać także w warunkach GPS-denied, bez utraty jakości mapowania i bezpieczeństwa misji. To wymusza redundancję łączności i autonomiczne procedury powrotu. Dzięki temu operator nie traci kontroli nawet przy zakłóceniach – wskazał Przystalski.
Nowe sensory
Postęp dotyczy także sensorów montowanych na dronach – od sonarów syntetycznej apertury po stereoskopowe kamery 3D.
— Sensory to dziś zupełnie nowy poziom – od echosond wielowiązkowych po sonar syntetycznej apertury (SAS) i kamery stereoskopowe. SAS daje nam obraz niemal ‘4K’ dna przy wysokim pokryciu obszaru, a stereo pozwala złożyć wierny model 3D obiektu. Co ważne, coraz więcej przetwarzania robimy na pokładzie drona – mozaiki, kafelkowanie, wstępna klasyfikacja. To skraca czas analizy ‘post-mission’ i ułatwia szybką decyzję. W ochronie infrastruktury czas jest często ważniejszy niż perfekcyjny raport – dodał.

Bezzałogowe pojazdy podwodne potrafią nie tylko inspekcjonować, ale też prowadzić działania neutralizacyjne.
— Bezzałogowce nie tylko oglądają, ale też działają: lokalizują, identyfikują, a w razie potrzeby neutralizują zagrożenia, w tym ładunki improwizowane. Do takich zadań używamy ROV-ów ze specjalistycznym osprzętem i manipulatorami. Autonomiczne AUV-y prowadzą rozpoznanie i oznaczają cele, a ROV-y wykonują robotę precyzyjną. Podział ról skraca czas operacji i zmniejsza ryzyko dla ludzi. To jest esencja nowoczesnej, warstwowej ochrony – mówił.
Kluczowym aspektem wykorzystania dronów jest ich mobilność i prostota obsługi.
— Operacyjnie liczy się logistyka: szybkie wodowanie, odzysk, transport i obsługa w terenie. Projektujemy zestawy tak, by mieściły się w mobilnych pakietach – od pick-upa po kontener. Uproszczone interfejsy, szkolenie na poziomie ‘godzin’, nie ‘tygodni’ – to wymóg skali. Wtedy system realnie pracuje, a nie stoi w magazynie. Technologia, która nie wyjeżdża w teren, nie podnosi bezpieczeństwa – dodał Przystalski.
Kierunek rozwoju jest jasny – pełna fuzja danych i dalsza automatyzacja.
— Następny krok to jeszcze lepsza fuzja danych: sonar, wideo, inercja, akustyka i AIS w jednym strumieniu decyzyjnym. Do tego dochodzi automatyczna detekcja anomalii i porównanie do ‘mapy referencyjnej’ dna i infrastruktury. Tak wykryjemy różnicę po jednym przejściu i wykluczymy fałszywe alarmy. Równolegle potrzebne są aktualizacje przepisów, by operacje były szybkie i w pełni umocowane. Prawo musi dać tempo, na jakie technicznie już nas stać – podsumował Łukasz Przystalski.
fot: Polska Morska