Polski Portal Morski
Aktualności Bezpieczeństwo Ważne

Bliski Wschód się pali, a ceny rosną: Czy zapłacimy więcej za paliwo?

Izraelski atak na irańskie instalacje nuklearne wywołał lawinę niepokojów, zarówno politycznych jak i ekonomicznych. Rynek paliw zareagował błyskawicznie – ceny ropy poszybowały w górę, a eksperci ostrzegają: ten konflikt może uderzyć także w nasze portfele. Transportowcy, linie lotnicze i konsumenci w całej Europie już odczuwają skutki napięć na Bliskim Wschodzie.

Ropa znów pod presją – a z nią diesel

Kiedy w połowie kwietnia Izrael przeprowadził atak na irańskie ośrodki atomowe i rakietowe, reakcja światowych rynków była natychmiastowa. Cena ropy Brent wzrosła w ciągu jednej nocy o 13%, osiągając poziom 78,50 dolara za baryłkę – najwyższy od końca stycznia. Choć później lekko spadła, to eksperci nie mają złudzeń: kolejna eskalacja może doprowadzić do stałego wzrostu cen paliw.

Polski instytut analityczny BM Reflex ostrzega, że sytuacja na rynku paliwowym może się diametralnie zmienić w bardzo krótkim czasie. W związku z tym, że Iran jest nie tylko dużym producentem ropy, ale także kontroluje Cieśninę Ormuz – punkt przesyłu 20% światowych dostaw ropy – niepokój inwestorów nie słabnie.

–„Silna zmienność i wzrost cen ropy naftowej są bezpośrednimi konsekwencjami eskalacji konfliktu między Izraelem a Iranem. Iran jest nie tylko głównym producentem i eksporterem ropy naftowej, ale także kontroluje cieśninę Ormuz – najważniejszą po cieśninie Malakka drogę wodną dla światowego handlu ropą i paliwami” – przekazał instytut.

Transportowcy w tarapatach

Dla europejskich firm transportowych oznacza to jedno: rosnące koszty. Zdrożeje diesel, który już teraz w wielu regionach Europy przekracza 1,80 euro za litr.

–„Tankowanie jest zwykle najtańsze między 19:00 a 22:00 – ceny mogą być nawet o 13 centów za litr niższe niż rano” – radzi konsumentom i operatorom flot ADAC, niemiecki Automobilklub. 

Spedytorzy i przewoźnicy powinni przygotować alternatywne scenariusze – włącznie z aktualizacją cenników, umów z klientami oraz dopłat paliwowych. Eksperci z JPMorgan ostrzegają, że w razie poważnej eskalacji cenowa huśtawka może wynieść baryłkę ropy nawet do 120–130 dolarów.

Rynki finansowe reagują nerwowo

Problemy nie ograniczają się tylko do rynku paliw. Atak Izraela wywołał potężne zawirowania na giełdach – japoński Nikkei, niemiecki DAX czy amerykański Nasdaq otworzyły sesje z wyraźnymi spadkami. Inwestorzy zwrócili się ku bezpiecznym aktywom jak złoto, dolary i obligacje skarbowe. W efekcie kurs izraelskiego szekla spadł o 2% w ciągu jednego dnia.

Część sektorów, jak turystyka czy lotnictwo, znalazły się pod szczególną presją. Linie lotnicze zawiesiły połączenia do krajów Bliskiego Wschodu, miedzy innymi Iraku i Jordanii, które zamknęły swoją przestrzeń powietrzną. Przypadkowe zestrzelenie samolotu – jak przypomina firma Osprey Flight Solutions – nie jest w tej części świata rzadkością.

Izraelski przewoźnik El Al przeniósł część floty za granicę. Śledzący ruch lotniczy mogli zauważyć puste samoloty lecące z Tel Awiwu na Cypr i do krajów UE. Koszty takich operacji są olbrzymie – loty są dłuższe, spalają więcej paliwa, a bilety drożeją.

Widmo wojny 

Eksperci biją na alarm, że konflikt pomiędzy Izraelem a Iranem może rozlać się na cały region. Niepokój budzi aktywność sprzymierzonych z Iranem grup – jak libańska Hezbollah czy jemeńscy Huti – które już wcześniej atakowały tankowce i statki handlowe. W rejonie Morza Czerwonego, jak ostrzega analityk Peter Sand z firmy Xeneta, rośnie liczba ataków na fracht, a ceny transportu morskiego szybują w górę. Rejsy wokół Afryki – konieczne z powodu zagrożenia w cieśninach – oznaczają większe wydatki i opóźnienia w dostawach.

Tymczasem dane Energy Information Administration mówią jasno: codziennie przez Cieśninę Ormuz przepływa 18–19 milionów baryłek ropy. Każda próba blokady, nawet czasowej, może zachwiać podażą energii na świecie i spowodować wzrost cen nie tylko paliwa, ale także innych dóbr jak żywność. 

Globalne skutki – od USA po Europę

Świat już od jakiegoś czasu zmaga się z niestabilnością gospodarczą, częściowo spowodowaną polityką celną USA. Dodatkowe podwyżki cen ropy mogą znacząco zwiększyć inflację. Z obliczeń FXStreet wynika że, każdy 10-procentowy wzrost cen ropy przekłada się na 0,4% wzrost cen konsumpcyjnych rok później.

Dla krajów UE oznacza to realne zagrożenie – zarówno jeśli chodzi o energię, jak i dostęp do surowców. W grze są też dostawy gazu, miedzy innymi z izraelskiego złoża Tamar, i eksport LNG z Zatoki Perskiej, które mogą zostać zakłócone.

Co dalej?

Scenariusze są różne – od chwilowego uspokojenia po wieloletni konflikt z udziałem wielu państw i grup zbrojnych. Jak mówi Amarpreet Singh z Barclays, jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli, do gry mogą wkroczyć inne potęgi naftowe regionu, co jeszcze bardziej zdestabilizuje rynek. Dla konsumentów oznacza to, że nie tylko paliwo, ale i codzienne zakupy mogą być droższe niż kiedykolwiek.

Możliwe, że Wojna w Zatoce Perskiej jeszcze nie wybuchła na dobre, ale ekonomiczne skutki są odczuwalne już dziś – od Teheranu po Berlin i od Dubaju po Warszawę.

Foto: pixabay

Zobacz podobne

Ceny frachtów idą w górę: co dzieje się na światowym rynku kontenerowym?

LK

Gaz-System otrzyma 2,2 mld zł z KPO na terminal FSRU w Gdańsku

Paulina Ledzinska

Ponad 100-letnie falochrony w Porcie Ustka przejdą remont

Paulina Ledzinska

Zostaw komentarz

Ta strona wykorzystuje pliki cookie, aby poprawić Twoją wygodę. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuję Czytaj więcej

Polityka prywatności i plików cookie